Co nas zestresuje, to nas… zabije, czyli czego unikać jak ognia w 2017 roku
Jak mawiał Hans Selye, genialny uczony 10-krotnie nominowany do Nagrody Nobla, „bez stresu nie byłoby życia”. Stres w istocie towarzyszy nam w praktycznie każdym jego aspekcie. Szczególnie dla współczesnych mieszkańców dużych miast – zabieganych, zapracowanych i permanentnie zmęczonych, z deadlinem nad głową i kredytem na karku, którzy zapomnieli już czym jest urlop, a służbowego telefonu nie wyłączają nawet w nocy – dla nich stres stał się integralną częścią codzienności. Bywa, że jest on motorem działań i siłą napędową; w zbyt dużym natężeniu staje się jednak przyczyną wypalenia zawodowego i stopniowego podupadania na zdrowiu – tak fizycznym, jak i psychicznym. A na czynniki wywołujące napięcie i nieprzyjemny ścisk w żołądku narażeni jesteśmy niemal non stop. Od błahych sytuacji w rodzaju kolejnego spóźnienia, scysji w tramwaju czy starcia z niedzielnym kierowcą, który znów beztrosko zajechał nam drogę, aż po zupełnie poważne zdarzenia, takie jak choroba bliskiej osoby, rozwód czy zwolnienie z pracy. Wszystko to powoduje, że powoli zmieniamy się w kłębek nerwów, ryzykując, że kolejny stresogenny bodziec – nawet minimalny – doprowadzi w końcu do wybuchu. Jakich wydarzeń powinniśmy zatem unikać ze wszystkich sił, by nie przypłacić ich zdrowiem?
Amerykańscy naukowcy i teoria stresorów
Badania nad stresem i jego zgubnym wpływem na nasz organizm prowadzone były już w minionym wieku. Na przestrzeni lat stworzono wiele teorii tłumaczących korelację między stresującym trybem życia, a zapadaniem na ciężkie, nierzadko prowadzące do śmierci schorzenia, spośród których najbardziej znaną jest ta ukuta przez duet psychiatrów z Washington University w Seattle. W 1967 roku Thomas Holmes i Richard Rahe opublikowali wyniki badań, w których po raz pierwszy pojawiła się alternatywna teoria stresu bazująca na tzw. stresorach. Uczeni opracowali specjalną skalę 43 wydarzeń życiowych, które uszeregowano w zależności od tego, jak dużego wysiłku względem adaptacji do nowych niekorzystnych okoliczności wymaga każde z nich. Kolejność poszczególnych sytuacji decydowała o przyznaniu konkretnej liczby punktów. W ten sposób powstał legendarny kwestionariusz Social Readjustment Rating Scale (SRRS). Na czym polegało badanie? Otóż ów kwestionariusz dawano do wypełnienie pacjentom przywiezionym na ostry dyżur oraz osobom im towarzyszącym. Wyniki eksperymentu nie pozostawiały złudzeń – chorzy znacznie częściej deklarowali w ankiecie pojawienie się na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy wydarzeń powodujących u nich stres aniżeli osoby zdrowe, które towarzyszyły im podczas wizyty w szpitalu. W ten oto sposób dowiedziono istnienia statystycznego powiązania między bodźcami stresogennymi (zwanymi inaczej stresorami) a poważnymi schorzeniami, takimi jak zawał sera, niektóre nowotwory, depresja czy choroba wrzodowa.
Śmiercionośny rozwód, zabójcze zadłużenie
Na podstawie teorii amerykańskich uczonych możemy spróbować określić, jak bardzo narażeni jesteśmy na poważną chorobę będącą skutkiem intensywnego stresu. Jeśli po zsumowaniu punktów odpowiadających danej stresującej sytuacji przekroczymy granicę 300 pkt., ryzyko zachorowania wzrasta o 80 proc. Co zatem znajduje się na czarnej liście stresorów opracowanej przez Holmesa i Rahe’a? Zestawienie otwiera rozwód, któremu przydzielono aż 75 punków. Jest to niewątpliwie wydarzenie o największym ładunku negatywnych emocji. Na drugim miejscu tymczasem – co ciekawe – umieszczono zawarcie związku małżeńskiego wraz z 50 punktami. Na podium znalazła się również, nie dla każdego wesoła, nowina o stanie błogosławionym – ciąży przypisano 40 punktów. Zwolnienie z pracy i przejście na emeryturę to kolejne wydarzenia zaliczane do tych najbardziej stresogennych. Pierwszą piątkę zamyka informacja o konieczności spłaty dużej pożyczki lub generalnie o wysokim stanie zadłużenia. Ma to potwierdzenie w wielu innych badaniach. Według raportu sporządzonego przez naukowców z Northwestern University Feinberg School of Medicine, nieuregulowane długi prócz konsekwencji czysto finansowych bardzo negatywnie odbijają się na naszym zdrowiu. Wyniki badań jednoznacznie wykazały, że wysokie zadłużenie zwiększa ryzyko depresji o 20 proc., zaś ryzyko rozwinięcia się nadciśnienia tętniczego i wystąpienia udaru odpowiednio o 17 i 15 proc. Wniosek wydaje się być prosty – należy uważnie kontrolować wydatki, by nie wpaść w spiralę długów. Jeśli znajdujecie się w finansowej sytuacji podbramkowej, pamiętajcie o możliwości skorzystania z ekspresowej pożyczki w Via SMS. Nie potrzebujecie żadnych dodatkowych zaświadczeń ani poręczeń, a sam proces trwa dokładnie tyle, ile wypełnienie formularza na stronie internetowej. Krótki okres spłaty oraz stosunkowo niewielkie kwoty pożyczki gwarantują zaś bezbolesne uporanie się z długiem przy braku ryzyka podjęcia zobowiązania, którego nie będziemy w stanie uregulować. Co to oznacza w dalszej perspektywie? Znacznie mniej… stresu.
Autor: Maks Dudowski | |
Ekspert w dziedzinie finansów i bankowości. Maks jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Posiada 4 lata doświadczenia w dziedzinie finansów osobistych. Szczególnie interesuje się produktami kredytowymi oraz rynkiem pożyczek pozabankowych. |