Uber śledzi swoich klientów? Skandal z najpopularniejszym przewoźnikiem świata
Odkąd na rynku pojawiła się nowa firma świadcząca usługi z zakresu transportu samochodowego poprzez specjalnie zaprojektowaną aplikację na smartfony, świat – w tym również Polska – oszalał na jej punkcie. Niespotykana wygoda w korzystaniu z oferty Ubera i wyraźnie niższe ceny spowodowały, że ludzie masowo porzucili tradycyjną formę zamawiania taksówek na rzecz innowacyjnej i łatwej w obsłudze aplikacji. Nowy konkurent wywołał swego czasu niemałe poruszenie wśród polskich taksówkarzy, którzy oskarżyli go o nieuczciwe praktyki w wojnie o klienta i systematyczne ponoszenie realnych strat przez licencjonowanych kierowców na rzecz zrzeszonych w ramach Ubera kierowców-amatorów, którzy są wynajmowani przez operatorów firmy. Konflikt zaczął eskalować z coraz większą siłą, w ubiegłym roku przybrawszy nawet postać ulicznych happeningów i obrzucania samochodów wrogiej korporacji niezidentyfikowanymi substancjami przypominającymi… ekskrementy. Tymczasem w mediach wybuchł kolejny skandal z Uberem w roli głównej – i to na skalę światową. Tym razem jednak amerykański gigant bynajmniej nie występuje w roli ofiary. Okazuje się bowiem, że bezpieczeństwo danych klientów firmy przewozowej mogło być poważnie zagrożone.
Sprawa Spangenberga
Afera z niezabezpieczonymi personaliami klientów rozpoczęła się wraz z ujawnieniem w grudniu zaskakujących informacji przez byłego pracownika firmy, Samuela Warda Spandenberga. Mężczyzna został zatrudniony w marcu 2015 roku jako specjalista do spraw bezpieczeństwa cyfrowego. Według jego oświadczenia, wkrótce po tym, jak zgłosił przełożonym swoje obawy związane z nieprawidłowościami na tle zabezpieczania danych klientów, został zwolniony. Niedawno pozwał byłego pracodawcę m.in. za dyskryminację związaną z wiekiem i okrycie go złą sławą. Spandenberg ujawnił, że pracownicy Ubera w liczbie przekraczającej kilkanaście tysięcy mieli dostęp do poufnych informacji na temat pasażerów. Umożliwiło im to szpiegowanie byłych partnerów, polityków czy celebrytów. Za sprawą możliwości śledzenia klientów po zakończeniu przejazdu miało nawet dojść do kilku przypadków medialnego przecieku informacji na temat korzystających z usług firmy gwiazd. Właściciele firmy zaprzeczają, co oczywiste, rewelacjom byłego pracownika. Utrzymują oni, że ściśle chronią dane swoich klientów choćby poprzez wieloskładnikowe uwierzytelnianie, zaś zgłoszenia pobrania informacji na temat użytkowników są rejestrowane. Rewelacje Spandenberga potwierdza natomiast pięciu innych byłych pracowników korporacji, co rodzi poważne wątpliwości na temat zapewnień o bezpieczeństwie danych klientów.
„Oko boga” na cenzurowanym
Wątpliwości te zaczęły się już na początku 2016 roku, kiedy to prokurator generalny stanu Nowy Jork rozpoczął śledztwo w sprawie stosowanego przez firmę przewozową narzędzia zwanego „God view”, czyli okiem boga. Dzięki tej funkcji, Uber mógł niejako patrzeć z góry na wszystkie należące do siebie pojazdy, mając przy tym dostęp do informacji na temat korzystających z nich pasażerów. W wyniku ugody właściciele firmy zapłacili 20 tys. dolarów grzywny oraz podjęli decyzję o likwidacji „boskiego” narzędzia. Wprowadzono też wówczas bardziej restrykcyjne zasady dostępu pracowników do danych klientów. A przynajmniej tak twierdzą przedstawiciele Ubera. Według Spandenberga oraz pozostałych zwolnionych pracowników, firma wciąż niedostatecznie chroniła poufne informacje, a podczas procesu sądowego notorycznie niszczyła dowody i zacierała ślady zaniedbań. Co ciekawe, to nie pierwsze doniesienia na temat problemów z bezpieczeństwem prywatnych informacji użytkowników amerykańskiego giganta na rynku przewozów samochodowych. W 2014 roku amerykański portal BuzzFeed po raz pierwszy doniósł o przypadkach szpiegowania użytkowników przez pracowników firmy. Wkrótce po kompromitacji z niezabezpieczeniem bazy danych, Uber zatrudnił wykwalifikowanych specjalistów od bezpieczeństwa cyfrowego – m.in. Joe Sullivana, który wcześniej piastował podobne stanowisko w Facebook’u.
Postęp technologiczny, którego współcześnie doświadczamy oferuje nam szereg udogodnień i coraz to nowych narzędzi usprawniających nasze codzienne życie. Niestety za uzyskane wygody przychodzi nieraz zapłacić cenę w postaci częściowej utraty kontroli nad prywatnymi informacjami na nasz temat. Sprawa wycieku danych w Uberze jest tego doskonałym przykładem. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko baczniej przyglądać się cyfrowym nowinkom i z rozwagą korzystać z różnego rodzaju oferowanych nam współcześnie aplikacji.
Autor: Maks Dudowski | |
Ekspert w dziedzinie finansów i bankowości. Maks jest absolwentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Posiada 4 lata doświadczenia w dziedzinie finansów osobistych. Szczególnie interesuje się produktami kredytowymi oraz rynkiem pożyczek pozabankowych. |